Niby zwykły dom,
Taki sam jak inne,
Niby zwykły dom,
A krył niezwykłą rodzinę.
Niezwykła pani domu,
Niezwykły gospodarz,
Niezwykłe dziecko.
Wszyscy oni mieszkali pod jednym dachem,
Do czasu, gdy rozległo się złowrogie pukanie,
Oboje małżonków napawając strachem.
Z wielkim pośpiechem,
Zalana łzami,
Pobiegła na górę
Domu pani.
Tuląc do siebie dziecko,
Szukając schronienia
W dziecięcym pokoju.
Tymczasem na dole,
W sieni,
Dawni przyjaciele,
A nowi wrogowie,
Krzyżują spojrzenia.
Nagle zza przybysza
Wychyla się postać
Odziana w czarną szatę,
Wyciąga długi,
ozdobny patyk.
Błyska zielonym światłem.
I pada martwy
Chwilowy bohater.
A Czarny Pan
Kieruje się na górę
Skrzypią złowieszczo drewniane schody.
A co było dalej,
Wspomnę kiedyś,
Przy okazji,
Mimochodem...
This is... Lord Voldemort!
OdpowiedzUsuńA mój maniakalizm na punkcie HP ostatnio wygasł, dziś go obudziłaś! Voldemortowi opadłaby szczena.
OdpowiedzUsuńWatpię, żeby jego cokolwiek mogło wzruszyć. Ale to miło, że komuś się jednak podoba ;)
OdpowiedzUsuń