Wasz masyw góruje nade mną
Spowity wiecznymi mgłami
Dla mnie jesteście potęgą
Nie do ogarnięcia zmysłami.
Nie sposób rozsunąć tej woalki,
Która subtelnie twarz Waszą skrywa;
Już byli tacy, co próbowali
I na tej próbie skończyli żywot.
O, zlodowaciałe łańcuchy górskie
Niezrównane w swym majestacie!
Wy swym mrozem bezlitośnie smagacie
Wędrowców strudzonych okrutnie.
Ach, iluż to z nich
Pochłonęły skaliste trzewia!
Ach, iluż to w szklanych gablotach
Wystawiliście jak trofea.
Dziś, stojąc u Waszych stóp,
Przeniknięta chłodem
Do szpiku kości
Zdjęta przemożnym lękiem
I, świadoma własnej małości,
Zwyczajnie przed Wami
Klęknę.
Mam słabość do tego nokturnu, uwielbiam czytać przy nim i sama coś skrobać. ,,Ach, iluż to w szklanych gablotach
OdpowiedzUsuńWystawiliście jak trofea''. Pierwszy raz przeczytałam ,,w lodowych gablotach'', nie wiem w zasadzie dlaczego, i zabrzmiało to jeszcze lepiej. Dosadniej.
.............
kot-z-maslem.blogspot.com
Dobra sugestia. Sama zastanawiałam się nad wersją tych gablot przez kilka dni ;). Zostały w końcu szklane, bardziej ze względu na rytm i wydźwięk. A propos "Nokturnu..." to dla mnie obecnie najpiękniejsza melodia na świecie :).
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem, masz niebagatelny talent. Oj dużo się od Ciebie nauczę.
OdpowiedzUsuń