Poznali się w świecie,
Gdzie błoto z intelektualnych nizin
Swobodnie miesza się
Z diamentowym pyłem
Wprost z mądrości wyżyn.
Oboje mozolnie rzeźbiący
Ostrym dłutem
W stwardniałym już
Przez upływ czasu słowem,
Tworzyli samotnie niby-nowe
Historie przez własne cierpienie wykute.
I tak jak nimfa lekko trąca
Struny harfy poezji liryczne,
Tak ona, ściskając w ręce
Swej pracy narzędzie,
Nadawała z słów powstałemu,
Nieludzkiemu jeszcze posągowi,
Rysy miękkie,
Przyjazne zwykłemu człowiekowi.
Jemu zaś w udziale przypadło
Ociosanie surowego kamienia,
By mógł przybrać jako taki kształt
I bardzo długo go nie zmieniać.
Więc oboje:
On stawiając fundamenty,
A ona szlifując gotową już formę
Stworzyli doskonałą harmonię,
Przywdziawszy szarej codzienności stroje.
Zabawne,
Że będąc dla siebie tak ważnymi
Przez lata żyli pogrążeni
W odrętwiającej nieświadomości
Własnego istnienia.
Wreszcie odnaleźli się
W tym fascynującym
I zarazem odrażającym świecie,
Gdzie błoto z intelektualnych nizin
Miesza się z diamentowym pyłem
Wprost z mądrości wyżyn.
Odnaleźli się nawzajem,
Wpadając na siebie
We własnych galeriach sztuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz