czwartek, 6 lutego 2014

Krótka ballada o lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami

Słońce w zenicie oświetla polanę.

Już od wielu stuleci dźwiga swoje brzemię.
Łagodny powiew majowego wiatru
Chłodzi nagrzaną jego ciepłem ziemię.

Na zielonych błoniach wiekowego zamku

Stoi grupa uczniów w szatach o dwóch barwach.
Czuwa nad nią potężny gajowy.
Po chwili słychać głośne bicie skrzydeł - 
Znak, że na polanę sfruwa hipogryf.

Lądując zwinnie,
Na wszystkich kończynach,
Robi na zebranych spore wrażenie.

Z gracją składa śnieżnobiałe skrzydła.

Nie mija minuta,
A z szeregu srebrnej zieleni
Występuje Draco Malfoy,
Tchórz i cwaniak nie z tej ziemi.

Pada przed stworem na kolana,
I zgodnie z procedurą podaje mu rękę.
Lecz zamiast stosownego pozdrowienia,
On rzuca w jego stronę obelgę.

Hipogryf rozwścieczony
Dziobie go w przedramię.
A ślizgon krzyczy -
W udawanym przerażeniu.

Stwór pozostawił na jego ciele znamię,
A ślizgonowi wrodzona złośliwość,
Każe to wykorzystać przeciw gajowemu.

Olbrzymi mężczyzna raz tylko spogląda na niego
I już prowadzi do szkolnej pielęgniarki.
Natomiast ze złoto-czerownego szeregu

Występuje nikt inny, jak sławny Harry.

Wszyscy Gryfoni wstrzymują oddech,
A zielono-srebrni krzywią się w pogardzie.
Hermiona woła: "Harry, nie rób tego!"
Lecz on nie jest wierny przyjacielskiej radzie. 

Podchodzi do hipogryfa bezszelestnie,
Bez chwili wahania.
Podaje mu drżącą rękę w uniżonym geście
I w pas mu się kłania.


niedziela, 2 lutego 2014

W klimacie Tolkiena


Dzisiaj postanowiłam opublikować wiersze w klimacie Tolkiena. I chociaż daleko im do doskonałości, napisałam je bowiem trzy lata temu, to i tak mam nadzieję, że mnie nie wyśmiejecie. Ale może komuś się spodoba, więc zamieszczam.
Ostatecznie lepsze to niż nic prawda?




 Spacer królowej 

 Elfia dama kroczy po leśnej ścieżce,
Wśród biegających elfich dzieci – niedojrzałych jeszcze.
Błyszczy się na jej głowie diadem złoty,
Wieńczą jej głowę misterne sploty.

Od entów zbiera zgrabne ukłony,
Gdzieś w dali uciekł ork przestraszony. 
Do drzew uśmiechy promienne przesyła,
Pamięta, jak zgraja orków bezdusznie ich spaliła.

Plugawe tartaki bezlitośnie je ścinały,
O one tylko cichutko załkały,
Chociaż tak niesprawiedliwie cierpiały.

Dobro królowej sprawiło,
Że życie drzewom się ulżyło. 
Zapobiegła wyniszczeniu jej przyjaciół drogich,
Zielonego narodu - istot mnogich



Upadek władcy
    

W kopalni Morii szczęścia nie brakuje,
Po komnatach władca kopalni się snuje.
Nic nie przeczuwając, król pamiętnik pisze.
Nie wie, że za chwilę właśnie straci życie.

 Gobliny do kopalni żądzą krwi zagnane, 
 Sauronowi po wsze czasy oddane,
Wraz z trollami zbliżają się do Morii bram,
A za nimi kroczy Balgrog sam.

Miecze szczękają, leje się krew.
Czy król urządzi wielki odzew?
Nie, na posadzkę pada walką zmęczony,
Goblińską strzałą boleśnie ugodzony.

Załkali żołnierze patrząc bezradnie,
Jak wstrętna istota królowi życie kradnie.
I chociaż z furią się na niego rzucili,
Ani bitwy nie wygrali, ani stwora nie zabili.

Pamiętnik tylko przez władcę spisany,
Sprawił, że nie został on na zawsze zapomniany. 

A teraz gobliny i trolle w Morii grasują,
Niechciani goście swój strach poczują,
Gdy gobliński miecz zaśpiewa piosenkę,
A oni zostaną skazani na śmierci udrękę.