środa, 30 marca 2016

Duet słownych rzeźbiarzy

Poznali się w świecie,
Gdzie błoto z intelektualnych nizin
Swobodnie miesza się 
Z diamentowym pyłem 
Wprost z mądrości wyżyn.

Oboje mozolnie rzeźbiący

Ostrym dłutem
W stwardniałym już 
Przez upływ czasu słowem,
 Tworzyli samotnie niby-nowe
Historie przez własne cierpienie wykute.

I tak jak nimfa lekko trąca 

Struny harfy poezji liryczne,
Tak ona, ściskając w ręce 
Swej pracy narzędzie,
Nadawała z słów powstałemu,
Nieludzkiemu jeszcze posągowi,
Rysy miękkie,
Przyjazne zwykłemu człowiekowi. 

Jemu zaś w udziale przypadło

Ociosanie surowego kamienia,
By  mógł przybrać jako taki kształt
I bardzo długo go nie zmieniać. 

Więc oboje:

On stawiając fundamenty,
A ona szlifując gotową już formę
Stworzyli doskonałą harmonię,
Przywdziawszy szarej codzienności stroje. 

Zabawne, 

Że będąc dla siebie tak ważnymi
Przez lata żyli pogrążeni
W odrętwiającej nieświadomości
Własnego istnienia.

Wreszcie odnaleźli się

W tym fascynującym
I zarazem odrażającym świecie,
Gdzie błoto z intelektualnych nizin
Miesza się z diamentowym pyłem
Wprost z mądrości wyżyn.

Odnaleźli się nawzajem,
Wpadając na siebie
We własnych galeriach sztuki.  

sobota, 26 marca 2016

Czy mam prawo...?

         Widzę sama po sobie, że już chyba nigdy nie uwolnię się od pisania o książkowych bohaterach - może po prostu to są najgłębsze przeżycia i dlatego łatwiej i przyjemniej mi o nich pisać. Miejmy nadzieję, że to kiedyś minie, a na razie pozostaje czekać... i rozwijać się dalej w dziedzinie pisarstwa ;)




Ja, płomiennowłosa wiedźma,
Orężem której jest ogień,
Pytam, czy mam prawo kochać
Srebrnowłosego wiedźmina?

Skazywać go na nędzne życie tułacza,
O jakiego los się wciąż dopomina?
Wyrywać go bezczelnie
Z chłodnych, lecz bezpiecznych 
Objęć samotności,
Tak często będących domeną
Ludzi statecznych?


   ***


Najdroższy, nieustraszony białowłosy,
Który co dzień zwalczasz istoty
Zrodzone z mroku nocy!

 Spójrz na te drobne dłonie,

Którymi tylekroć wzniecam pożogę,
 Ach, gdyby one mogły 
Przysłużyć się także i Tobie!

Sprawić, że nigdy nie zatoniesz

W pozornie bezdennym morzu łez,
Gdy nadejdzie łowca znienawidzony,
 Aby wśród trzasku płomieni
Oznajmić miastu mój kres!

 Lecz próżno błagać - 

W modlitwy nie wierzę.
Starczy mi ziemskie miejsce
W piekielnej sferze.

Cóż robić, niezawodną moc 

Czarodziejskich zdolności,
Stworzonych, by leczyć ciało i duszę,
Mą wątłą nadzieją i kruchą miłością
Na dzień dzisiejszy zastąpić muszę. 




wtorek, 22 marca 2016

Coś à la wiersz biały


Ilekroć wchodzę do stajni,
Niezmiennie uderza mnie 
W nozdrza ten sam zapach-
Charakterystyczna mieszanka 
Ziołowej maści 
I końskiego potu 


Swojski gwar 
Zwierzęcych odgłosów 
I niemalże domowy półmrok 
Tulący do swego łona 
Wszystkich gości. 


Przechodzę między rzędami boksów - 
Nie ma tu dwóch identycznych wierzchowców 
Każdy innej maści , rasy 
W każdym inny tkwi temperament. 
 Otwieram jeden z nich 
Bramka daje o sobie znać 
Przeraźliwym skrzypieniem 

Prowadzę śnieżnobiałą klacz 
Ku zimowemu słońcu 
Gdzie cała jej sylwetka 
Zlewa się w jedno 
Z nieskazitelną bielą śniegu.

Latanie

Pytasz mnie - jak można latać?
Bo przecież nie samolotami,
Gdzie na policzkach nie czuć
Wilgotnego szeptu wiatru.


Mówię: można latać
Będąc na ziemi,
A zarazem nie dotykając jej stopami.

Jak? - Pytasz ponownie.
 

Z Twych słów aż bucha niedowierzanie.
Odpowiadam Ci:
Dosiądź konia,
Choćby na chwilę.


Wskocz na siodło,
Chwyć za wodze.
Reszta przyjdzie sama.


Od stępu aż do cwału
Droga niedaleka,
Choć nierzadko kręta,
I najeżona trudnościami.


Zobaczysz, jak szybko
Pokochasz ten moment
Zawieszenia nad ziemią,
Nieważne, sekunda czy pięć.


A potem przyjdzie miłość;
Najpierw do miękkiego ruchu,
Potem do tego szczególnego zapachu.
Aż w końcu pokochasz go
Miłością całkowitą i bezwarunkową.