wtorek, 21 czerwca 2016

Droga Kanado

Niech każdy ktokolwiek tu jeszcze zagląda, poczuje się powitany ;).  
Co do wiersza, to półświadomie czuję, że to będzie jeden z ostatnich, planuję bowiem zrobić sobie trochę przerwy od pisania; nie ma sensu tworzyć na siłę, gdy wszystko we mnie krzyczy, jak niewiele tym wniosę i jak słabe jakościowo są moje wiersze. Właściwie to ten może być ostatnim. Może być, ale nie musi - mam jeszcze taki jeden dość nierytmiczny - trącący sentymentalnością , ciut naiwny - jak miłość, o której poniekąd mówi. Trzeba tam pozmieniać , i to koniecznie, ale już po kilkunastu próbach straciłam nadzieję. Więc albo wstawię go takim jaki jest - niedoskonały, jakby niekompletny, odrobinę nierytmiczny , albo nie wstawię go wcale. Walczę ze sobą już od jakiegoś tygodnia. Ta ambitniejsza część mnie rzecz jasna nie dopuściłaby do publikacji. Ta bardziej romantyczna natomiast upiera się przy niej, chcąc uczynić zadość wszystkiemu, w co głęboko wierzy (coś czuję, że ta druga od jakiegoś czasu ma przewagę). Nieważne. W każdym razie, zapraszam na wiersz. Uprzedzam, że jest niedoskonały i nie należy do moich najlepszych :P.



Droga Kanado
Mam nadzieję
Że przyjmiesz Francuzkę z polskim akcentem
Dla której kwestie Twych obyczajów
Są nieco mętne

Jesteś 
Kochana przez jednych
Nienawidzona przez drugich

Ja akurat
Raczej Cię lubię

A że przez 
Chłodny klimat
Stałaś się mniej 
Dostępną?

Cóż,
Według mnie on
Czyni Cię jeszcze bardziej
Piękną

***

Wybrałam Cię
Nie myśl, że to przypadek
Tak
Bóg z pewnością
Maczał w tym palce

Obficie skropił mnie
Syropem klonowym
Jak chcesz go odzyskać,
Jestem gotowa

Możesz mnie wchłonąć
A nawet strawić
Bylebyś nie wypluwała

PS: I Poproś swe enfants ,
By mnie zaakceptowały.





poniedziałek, 13 czerwca 2016

Było ich trzy

           Cześć wszystkim, ktokolwiek tu jeszcze zagląda. Długo już zbierałam się do napisania tego posta ... Niby ciągle byłam czymś zajęta, ale tak naprawdę ogarnęło mnie beznadziejne, przygniatające uczucie smutku. Że wszystko co miało być napisane, już zostało uwiecznione na papierze przez kogoś innego. Że nie warto się męczyć i usiłować czegokolwiek stworzyć. Secret, uwierz, byli przed Tobą tak dobrzy poeci, że przy nich ty jesteś nic nie znaczącą dziewczynką, do pięt im nawet nie sięgającą. Nigdy nawet nie osiągniesz podobnego artyzmu, nie wspominając już o ponadczasowych prawdach, które odkryli. 
            Najgorsze jest to, iż wciąż nie mogę uporać się z tym przeświadczeniem. Chociaż bardzo to bolesne i na myśl o tym nic, tylko siąść i płakać, to mimo wszystko (a może właśnie dlatego?) wydaje się być takie prawdziwe. Proszę... niech ktoś mi powie , że się mylę!
          
             Ale, żeby nie było, udało mi się coś naskrobać. Nie jestem w pełni usatysfakcjonowana, nie jest to z pewnością najlepszy z moich wierszy. Jednak udało się. A to chyba choć trochę się liczy?  






Było ich trzy -
Słomiane czarownice.
Zabobony, rzekłbyś;
Ale gdybyś widział ich lica...

Gdybyś poczuł na karku 
Pradawnej mocy 
Złowrogie tchnienie
Poznałbyś,
Jak złe te stworzenia.

Było ich trzy.
A wszystkie równie odrażające.
Imiona miały następujące:
Kuchta, Prządka i Szeptucha
A domem ich bagna się stały.

Było ich trzy
A każda jakąś moc w ręku dzierżyła
Jedna swych wyznawców szepty gromadziła,
Drugą stado smolnych kruków obsiadło
Ostatnia mięso tak wybornie przyrządzała...

Było ich trzy
I wielu ludziom starczały za wiarę
Co z tego, że nigdy nie wybaczały?
Za to  pomoc przychodziła niezawodnie
Przy okazji tylko rodząc sny potworne


środa, 1 czerwca 2016

Proces

Proces trwał cztery lata
Trzy dni - egzekucja

Bezsensowność wyroku
Ścinała krew w żyłach.

Świadkowie
Narzekali na opieszałość prawników
Cóż, nadzieja zaćmiła im wzrok

A my stanęliśmy u stóp szubienicy
Przynajmniej
Mogliśmy Ci potrzymać kajdany

I posłuchać morału
W białych szatach skazańców