sobota, 22 października 2016

Trochę inne piekło

Ich piekło jest szaro-błękitne
Myśląc po półangielsku
Rozmyte w odcieniach depresji

To nie ogień ich trawi
Lecz samotność

Nie borykają się z nadmiarem
Lecz przytłacza ich brak

To ledwie kontynuacja
(Dla niektórych)
Podczas gdy
Dla innych
To nowe tortury

Nie wiem, gdzie podział się sprawca
Ani kim jest tak naprawdę

Wiem za to, kim mógłby być wybawca
I dlaczego jego ofiary świat wciąż nie chce.

środa, 19 października 2016

Inspiracje. Vol. 2. Walter Moers

Hej wszystkim ;)!  Tak oto ciepłym akcentem rozpoczynam  drugi już z kolei post o inspiracjach.
Tym razem przedstawiam Wam Waltera Moersa. Ostatnio chyba za bardzo się rozpisałam,więc teraz będę starała się trzymać bardziej własnych wrażeń, no , a przynajmniej rzeczy, które wpłynęły na to, że te wrażenia są takie a nie inne.

Czym Walter Moers mnie zachwycił?
Przede wszystkim oryginalnością. Obecnie, jak wszyscy wiemy, słowo to jest dość mocno wystrzępione od zbyt częstego używania; bycie oryginalnym dla wielu jest celem samym w sobie. Moim zdaniem to błąd, silić się na taką oryginalność za wszelką cenę, bo to często wypada sztucznie. Przy Walterze Moersie w ogóle nie ma takiego problemu - on chyba po prostu urodził się po to, by zadziwiać świat swoją odmiennością. Jasne, że nie wszystkim musi się to podobać. Ale wszyscy, przekartkowując chociażby jego powieści, muszą dać mu maksimum punktów za oryginalność.
Oryginalność mądrą, która nie tylko szokuje sama przez się, ale i także uczy. Oryginalność wyważoną, która nie przesadza i nie jest jej za dużo. Ją zrozumieć można jednak dopiero albo
  po kilkakrotnej lekturze jakiegoś dzieła (bo tu już nie ma mowy o książce ;)) , albo po przeczytaniu kilku z nich, po "wzdrożeniu się" w mocno specyficzny klimat, którego próżno szukać u kogokolwiek innego.

  

 Żeby przybliżyć Wam nieco charakter oryginalnej prozy w wydaniu tego pana, wyjawię Wam parę ciekawostek: W Mieście Śniących Książek Moers głównym bohaterem uczynił... smoka! Tak, wzrok Was nie myli. Smoka. Ponadto na potrzebę książki wymyślił mnóstwo oryginalnych postaci, takich jak kochające książki buchlingi (ach, ta nieprzetłumaczalna gra słów!); przerażające swym wyglądem przeraźnice i tak dalej przez całą książkę. To nic innego jak głęboki ukłon w stronę wyobraźni.
Moers u mnie samej wywołuje wyrzuty sumienia - mniej odtwórczości, a więcej wyobraźni, zdaje się mówić.

I może na koniec ilustracje. Być może nie są one szczytem artystycznego kunsztu, ale trzeba przyznać, że są naprawdę warte uwagi. Warto przy tym odnotować fakt, że autor, tworząc je, nie był po żadnej szkole artystycznej!
Oto mała próbka:






Chcąc nie chcąc, trzeba przyznać, że facet wiedział, co robi :).


Jeżeli czytaliście Moersa, a nie podszedł Wam - spróbujcie jeszcze raz! Jeżeli natomiast jeszcze nie mieliście takiej okazji, zachęcam byście zapoznali się bliżej z jego twórczością.
W każdym razie, pamiętajcie, że możecie liczyć na jedno - tak oderwanej od rzeczywistości fantastyki nie spotkacie nigdzie indziej.

sobota, 15 października 2016

(Fe)mowa

Witajcie czytelnicy (o ile są tu takowi) i przypadkowi goście ;). Wszyscy jesteście tu mile widziani. 

Dzisiaj post miał być zupełnie czymś innym, mianowicie - postem o inspiracjach, tym razem o Walterze Moersie. Jednak wydarzyło się coś, co zmieniło moje plany. Opublikowałam ostatnio na Facebook'u w jednej z grup zbierających zwolenników poezji wiersz (Fe)mowa. Wzbudził wśród czytających sporą konsternację, a u niektórych - wręcz oburzenie. Jak to tak? Zdawali się pytać. 
Byli też tacy, co zauważyli przebijającą przez tekst nutkę sarkazmu. 
Pomyślałam więc - zaryzykuję. Niech to będzie luźny wiersz i proszę Was, byście tak go potraktowali i zauważyli owo mrugnięcie okiem, które przesyłam Wam między wersami ;).




(Fe)mowa

Mężczyźni są jak psy -
Twierdzą ci "doświadczeni";
Lecz oni są zaślepieni;



Bo nie ma na świecie takiego psa,
Co poszedłby do budy z inną
Ach, inną niż własna "dziewczyną";



Ani takiego, nie czekałby
Na swego pana z utęsknieniem;
Nawet gdy ten bydlakiem byłby;


   
Faceci to świnie -
Utarło się powiedzenie
Lecz kto w nim znajdzie potwierdzenie?



Bo nie ma na świecie takiej świni,
Co opuściłaby swoją rodzinę,
Nawet, gdy ta o wszystko ją wini;



Ani takiej, co zrobi prosiaki
Tej, co wychrumkał swą miłość;
Po czym odpowiedzialność zrzuci na krzaki.



***

Słuchajcie uważnie, drogie dziewczęta
Morał ten zawsze niech każda z Was pamięta:
Faceci zwykle są gorsi niż zwierzęta!

niedziela, 9 października 2016

Pieśń ścigania . Ballada na kanwie... Toccaty Khachaturiana :)

      Witajcie! Oto przedstawiam Wam moją najnowszą inspirację - niepokojącą i zwiastującą szaleństwo toccatę Khachaturiana. Jednak dziś nie o inspiracji, a o powstałym w jej wyniku utworze - balladzie "Pieśń ścigania". Aczkolwiek utwór jest wart tego miejsca w poście, więc wklejam go poniżej: 



Wrażenie jest nie do opisania; zresztą, sami posłuchajcie i oceńcie. 

A teraz zapraszam na balladę:


Pieśń ścigania


Rozstałyśmy się u wejścia
Do jak noc głębokiego boru;
Pamiętam lśniące w oczach skry szczęścia
Podszyte obawą nadejścia wieczoru;


Kochana, ja Ci radziłam
Ze szczerą troską las minąć;
Byłabyś mnie posłuchała!
Mogłabyś wówczas nie zginąć...


A ku Tobie stąpał w poszyciu,
Miękkich łap cichym śladem;
Stwór przez miejscowych ochrzczony
Wilkołakiem ludojadem...

Krzyżyk mój boską mocą
Przed śmiercią by Cię uchronił,
Ale cóż Ty mogłaś począć,
Gdy ja tak rychło ustałam w pogoni?


Nie chciałaś wskazówek,
Więc ja nie nalegałam.
Wtedy to po raz ostatni
Żywą Ciebie widziałam.


Musiałaś iść chwilę niepomna
Tego, że jesteś obserwowana,
Bo szłaś, do śpiewu wciąż zdolna,
O przyjaciółko ma ukochana!


A ku Tobie stąpał w poszyciu
Miękkich łap cichym śladem
Stwór przez miejscowych ochrzczony
Wilkołakiem ludojadem.


I słychać było tylko
Tę pokręconą melodię,
Którą bestia iście wilczo
Wsączyła Ci w głowę.

Ja też ją wyraźnie słyszałam,
Bo kiedyś już byłam ścigana
I po niej właśnie o Twym nieszczęściu
Z orlą precyzją się dowiedziałam.


Bowiem tą pieśń ścigania
Słyszą jedynie ofiary,
Albo ci, co w w tych polowaniach
Mieli już swoje udziały;

A ku Tobie stąpał w poszyciu
Miękkich łap cichym śladem;
Stwór przez miejscowych ochrzczony
Wilkołakiem ludojadem;

Zerwałam więc się do biegu,
Z prawdziwie świetlną prędkością;
Stawiając przy tym kroki w śniegu
Z nienaturalną lekkością;


Lecz zjawiłam się nie w porę,
Będąc  śmiertelnie zmęczoną;
Oparłam czoło o korę...

A wtedy drapieżnik się ocknął.


I w jakże głośnym milczeniu
Zawarły się zwierzęce szczęki,
Mieląc znajome kształty
Na jakieś krwawe strzępy...

Dlatego też strzeżcie się istoty
Chodzącej miękkich łap cichym śladem,
Bo ona może być potworem -
Tym wilkołakiem ludojadem...




poniedziałek, 3 października 2016

Inspiracje. Vol 1.

Cześć wszystkim ;). Postanowiłam, że w przerwach między wierszami (które będę starała się dodawać raz na tydzień, aczkolwiek niczego nie obiecuję :)) , będę wstawiała krótkie opisy tego, co mnie inspiruje - i pod czego wpływem często coś powstaje, chociaż nie jest to regułą. 

Dzisiaj przybliżę Wam trochę ZAZ. W zasadzie poznałam ją jakieś pół roku temu, zupełnie przez przypadek, słuchając tego, co akurat leciało w radiu. Nie była to zdecydowanie miłość od pierwszego wejrzenia. Ale zainteresowałam się nią głębiej z racji moich upodobań - a więc języka francuskiego, który kocham zupełnie bezinteresownie (i chyba zbyt mocno) , co wpływa na praktycznie każdą dziedzinę mojego życia. Czasami nawet powstają absurdy tego typu, że zachwycam się mlekiem francuskiej produkcji tylko dlatego, że jest francuskie :P. 



Tak naprawdę zauroczyła mnie  dopiero jakiś miesiąc temu, ale "na poważnie" zakochałam się w niej właściwie teraz i nie jest to żadna gruba przesada - mam na myśli końcówkę ubiegłego tygodnia. Wtedy to, paskudnie przeziębiona, między jednym kichnięciem a drugim, wyszukiwałam kolejne utwory ZAZ. I zaznaczam, że nie było takich, które spodobały mi się od razu.  Każda wymagała parokrotnego przesłuchania , oswojenia się z nią. 
Doświadczenie uczy, że im piosenka bardziej rani Ci uszy na początku, tym większą obdarzysz ją miłością , kiedy już zdążysz się z nią oswoić. To działa też w drugą stronę, a więc jeśli jest piosenka, która od razu Ci się podoba, zazwyczaj nudzi Cię bardzo szybko. 
Dobra, dość już tego przynudzania i wracam ad rem. 

W Polsce ZAZ zdecydowanie nie należy do najsławniejszych piosenkarek. Za to we Francji jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych. Ostatnio stworzyła podkład muzyczny do filmu znanego w Polsce jako "Bella i Sebastian".

Jej piosenki wahają się od energicznych, poprzez poetycko nonszalanckie, w stylu, który chyba można by uznać za "paryski"  ; aż do lirycznych, melancholijnych, wprost nadających się na listopadowy wieczór. Osobiście lubię wszystkie te rodzaje, każdy przemawia do mnie w inny sposób. 

Wydaje mi się także,  że spokojnie można się na niej uczyć języka (to wiadomość dla wszystkich zainteresowanych), oby tylko wybierać piosenki z pierwszej kategorii :) , no przynajmniej na początek . 


A teraz przedstawiam Wam po jednej piosence z każdej kategorii z krótkim komentarzem:


1. Energiczne 





No tak. Pierwsza jej piosenka, która mnie porwała. Akurat w jej konkretnym przypadku, znajomość słów o wiele podnosi jej wartość. Mówiąc w skrócie: opowiada ona o nadziei , jaką ZAZ pokłada w ludziach i podkreśla, jak wiele można zrobić, gdy każdy,  niezależnie od rasy zjednoczy się we wspólnym dziele. Jedyne, co mi się w niej nie podoba, to teledysk. Całkiem ok jest pomysł z tym pisaniem po tablicy, ale moim skromnym zdaniem, przydałoby się tam coś jeszcze. Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;).

2. Poetycko nonszalanckie 




 Tu się nie będę zbyt rozpisywać. Sam fakt śpiewania ot tak, że "kiedyś na pewno pójdę na Księżyc  i dam mu prezent" świadczy o nonszalacji. A poetyckością to jest ona przeniknięta cna wskroś. Dla ciekawskich całe tłumaczenie (chociaż  jest tu: KLIK   )

 
3. Liryczno-melancholijne




 
 Czujecie ten melancholijny nastrój? ZAZ  wręcz zachęca deszcz, by padał i tworzy w tej piosence niesamowitą aurę. Rytm także łudząco przypomina odgłos kapiącego deszczu. Ten utwór baardzo nadaje się na kołysankę ;).





To już właściwie wszystko, co chciałam Wam przekazać na temat ZAZ. Mam nadzieję, że pomysł pisania o takich inspiracjach nie jest zupełnym strzałem w stopę i kogoś tym zainteresuję ;).