Trochę bardziej optymistycznie niż ostatnio...
Mijam nie ogrody,
Lecz wsie całe;
Tonące w kwiatach,
Spowite nektarowymi zapachami;
Nie domy,
Lecz zamki drewniane
Na ścianach których
Barwna roślinność się splata.
Mijają mnie nie przechodnie,
Lecz szlachta w przebogatych strojach;
A ja sama jadę nie samochodem,
Lecz królewskim powozem nie z tego świata.
sobota, 23 kwietnia 2016
sobota, 16 kwietnia 2016
Platoniczna miłość
Wkroczyłam na jego teren znienacka
Zastałam rasowego konia w sercu prerii
Ach, móc wówczas pogłaskać...
W meandry lśniącej sierści się zagłębić...
Lecz najpierw musiałby mnie dostrzec
I odpowiednio zinterpretować.
Czasami żałuję, że nikt go nie ostrzegł
Mógłby się wtedy chociaż przygotować.
Ogier o bursztynowej maści
Świetnie władający obcą mu mową.
Jeden z tych, co winni być
Wolni do samego końca.
Nie zawsze rozumiałam Twe słowa,
Choć szczyciłam się niezłą znajomością
Poetyckiego języka ziemi i słońca;
Dlatego nigdy nie pragnęłam
Zresztą czy umiałabym
Ujarzmić tak silnego ducha?
Jedynie kroczyć wiecznie
W oślepiającym blasku
Jego królewskości;
Ale zawsze obok -
Szczegół wyjątkowej istotności.
***
Już wtedy, stojąc wśród falujących traw
Mogłam odejść, nie zaznaczywszy swej obecności
Zostawić nieoszlifowany diament
W jego pierwotnej surowości.
Niegdyś spotkałam się z nim twarzą w twarz
Niemal odnaleźliśmy nić porozumienia
Od tej pory nie umiem spokoju zaznać
Dręczy mnie armia wyrzutów sumienia.
Gdyby znów stanął przede mną
Nie starczyłyby mi drobne pieszczoty
Bez żadnej gwarancji stałości
I poprosiłabym go o przysługę
Rodem z surrealistycznego romantyzmu
Ale jej treści boję się na głos wyznać
Gdyż marzenia mają to do siebie
Że z łatwością mogą prysnąć.
O, najbardziej ludzka ze zwierząt istoto!
Może gdybyś stała się człowiekiem
Moglibyśmy zbudować fortecę z naszej miłości;
Ale najpierw musiałbyś mnie pokochać,
Monarcho amerykańskich stepów.
Wybacz mi, że wcześniej nie widziałam
Ukrytego w Tobie ludzkiego pierwiastka,
I wybacz, że ze strachu drżałam
Na myśl o staniu się klaczą.
źródło: ForestStudios.com |
czwartek, 14 kwietnia 2016
Oda do Triss
Chciałbym móc objąć wzrokiem Twe horyzonty,
By móc bez przeszkód
Nadążyć za Twym tokiem myślenia.
Pragnę uchronić Cię od możliwej katastrofy
Gasząc zarzewie kultu świętego płomienia.
Ja, monstrum zrodzone z łona kobiety,
Która nie powinna nigdy
Wydać na świat potomstwa,
Czuję się nagi wobec niewinności Twego spojrzenia
Zupełnie, jakby wystawiono moje ciało na ostrzał.
Kurczowo trzymam się wspomnień
Twych włosów koloru zachodu słońca
Zwykle przezornie schowanych pod kapturem
By nie pozwoliły mi nigdy zapomnieć
Kto tak zmyślnie załatał w mej duszy
Samotności dziurę.
By móc bez przeszkód
Nadążyć za Twym tokiem myślenia.
Pragnę uchronić Cię od możliwej katastrofy
Gasząc zarzewie kultu świętego płomienia.
Ja, monstrum zrodzone z łona kobiety,
Która nie powinna nigdy
Wydać na świat potomstwa,
Czuję się nagi wobec niewinności Twego spojrzenia
Zupełnie, jakby wystawiono moje ciało na ostrzał.
Kurczowo trzymam się wspomnień
Twych włosów koloru zachodu słońca
Zwykle przezornie schowanych pod kapturem
By nie pozwoliły mi nigdy zapomnieć
Kto tak zmyślnie załatał w mej duszy
Samotności dziurę.
niedziela, 10 kwietnia 2016
Ofiara przemocy
Spłoszona i zraniona jak zwierzę
O sierści pozlepianej krwią
O twarzy tak często zastygłej
W grymasie przerażenia
Błaga niemo: "Zabierzcie mnie stąd!"
Biedna, myśli, że ratunku nie ma.
Mówili: O ratunek prosiła
Żałosnym głosem pisklęcia
Kiedy powinna była zaśpiewać
Dojrzałym altem łabędzia.
Wepchnęli ją do nie tego gniazda, mówili;
Czyż nie było po chrześcijańsku
Nauczyć ptaszka, by zbyt głośno nie kwilił?
Dzień po dniu więc wypełniała
Stosując się do cudzych wskazówek
Zamknąwszy umysł, w milczeniu cierpiała.
Aż cisza ogarnęła
Całe niewinne, młode ciało
Dziewczyny o sarnich oczach
I ptaszęcym głosie
Gdy stanęła nad wodami Tamizy
Rozpościerając ramiona w ostatnim locie
sobota, 9 kwietnia 2016
Klientka szczęścia
Hmmm... 9 kwietnia, właściwie można by już coś dodać... I żeby nie było, tak bardziej wiosennie, choć nie o wiośnie konkretnie będzie mowa ;)
Szczęście
Wśród wielu Twych klientów
Jestem chyba jednym z najbardziej
Odpornych na siłę Twych argumentów;
Ja zawsze liczę na Twoje wsparcie.
Żądania też mam wygórowane;
Marzę o chyżym i smukłonogim
Wierzchowcu wyróżniającym się oddaniem;
Który dotychczas nie poznał
Bezdyskusyjnego bólu wbijanej w bok ostrogi.
Prosiłam Cię także, o Fortuno
O dom pośród bujnej zieleni,
Gdzie, dość nieporadnie jeżdżąc konno
Hołdowałabym Tobie wśród wolnej przestrzeni.
O szczęście, Ty mnie uskrzydlasz
Za niewielką cenę.
Doprawdy, nie wybrzydzasz
Więc śmiało skromnym cię mienię.
A wszystkich swych klientów
Zawsze wybierasz losowo.
Zaiste, nie na darmo
Ludzie szczęściem Cię zowią.
Szczęście
Wśród wielu Twych klientów
Jestem chyba jednym z najbardziej
Odpornych na siłę Twych argumentów;
Ja zawsze liczę na Twoje wsparcie.
Żądania też mam wygórowane;
Marzę o chyżym i smukłonogim
Wierzchowcu wyróżniającym się oddaniem;
Który dotychczas nie poznał
Bezdyskusyjnego bólu wbijanej w bok ostrogi.
Prosiłam Cię także, o Fortuno
O dom pośród bujnej zieleni,
Gdzie, dość nieporadnie jeżdżąc konno
Hołdowałabym Tobie wśród wolnej przestrzeni.
O szczęście, Ty mnie uskrzydlasz
Za niewielką cenę.
Doprawdy, nie wybrzydzasz
Więc śmiało skromnym cię mienię.
A wszystkich swych klientów
Zawsze wybierasz losowo.
Zaiste, nie na darmo
Ludzie szczęściem Cię zowią.
Subskrybuj:
Posty (Atom)