środa, 30 marca 2016

Duet słownych rzeźbiarzy

Poznali się w świecie,
Gdzie błoto z intelektualnych nizin
Swobodnie miesza się 
Z diamentowym pyłem 
Wprost z mądrości wyżyn.

Oboje mozolnie rzeźbiący

Ostrym dłutem
W stwardniałym już 
Przez upływ czasu słowem,
 Tworzyli samotnie niby-nowe
Historie przez własne cierpienie wykute.

I tak jak nimfa lekko trąca 

Struny harfy poezji liryczne,
Tak ona, ściskając w ręce 
Swej pracy narzędzie,
Nadawała z słów powstałemu,
Nieludzkiemu jeszcze posągowi,
Rysy miękkie,
Przyjazne zwykłemu człowiekowi. 

Jemu zaś w udziale przypadło

Ociosanie surowego kamienia,
By  mógł przybrać jako taki kształt
I bardzo długo go nie zmieniać. 

Więc oboje:

On stawiając fundamenty,
A ona szlifując gotową już formę
Stworzyli doskonałą harmonię,
Przywdziawszy szarej codzienności stroje. 

Zabawne, 

Że będąc dla siebie tak ważnymi
Przez lata żyli pogrążeni
W odrętwiającej nieświadomości
Własnego istnienia.

Wreszcie odnaleźli się

W tym fascynującym
I zarazem odrażającym świecie,
Gdzie błoto z intelektualnych nizin
Miesza się z diamentowym pyłem
Wprost z mądrości wyżyn.

Odnaleźli się nawzajem,
Wpadając na siebie
We własnych galeriach sztuki.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz