sobota, 16 kwietnia 2016

Platoniczna miłość



Wkroczyłam na jego teren znienacka
Zastałam rasowego konia w sercu prerii
Ach, móc wówczas pogłaskać...
W meandry lśniącej sierści się zagłębić...


 Lecz najpierw musiałby mnie dostrzec
I odpowiednio zinterpretować.
Czasami żałuję, że nikt go nie ostrzegł
Mógłby się wtedy chociaż przygotować.


Ogier o bursztynowej maści
Świetnie władający obcą mu mową.
Jeden z tych, co winni być
Wolni do samego końca.


Nie zawsze rozumiałam Twe słowa,
Choć szczyciłam się niezłą znajomością
Poetyckiego języka ziemi i słońca;
Dlatego nigdy nie pragnęłam


Zresztą czy umiałabym
Ujarzmić tak silnego ducha?



Jedynie kroczyć wiecznie
W oślepiającym blasku
Jego królewskości;
Ale zawsze obok -
Szczegół wyjątkowej istotności.

***


Już wtedy, stojąc wśród falujących traw
Mogłam odejść, nie zaznaczywszy swej obecności
Zostawić nieoszlifowany diament
W jego pierwotnej surowości.


Niegdyś spotkałam się z nim twarzą w twarz
Niemal odnaleźliśmy nić porozumienia
Od tej pory nie umiem spokoju zaznać
Dręczy mnie armia wyrzutów sumienia.



Gdyby znów stanął przede mną
Nie starczyłyby mi drobne pieszczoty
Bez żadnej gwarancji stałości
I poprosiłabym go o przysługę
Rodem z surrealistycznego romantyzmu


Ale jej treści boję się na głos wyznać
Gdyż marzenia mają to do siebie
Że z łatwością mogą prysnąć.



 O, najbardziej ludzka ze zwierząt istoto!
Może gdybyś stała się człowiekiem
Moglibyśmy zbudować fortecę z naszej miłości;
Ale najpierw musiałbyś mnie pokochać,
Monarcho amerykańskich stepów.



Wybacz mi, że wcześniej nie widziałam
Ukrytego w Tobie ludzkiego pierwiastka,
I wybacz, że ze strachu drżałam
Na myśl o staniu się klaczą.










źródło: ForestStudios.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz